Czy żarty na YouTube mają swoje granice? Przykład z osiedla Dąbie w Szczecinie

Szczecińska dzielnica Dąbie stała się niedawno miejscem incydentu, który początkowo wyglądał jak poważne przestępstwo. Dwaj młodzi mężczyźni zostali oskarżeni o porwanie, co skłoniło lokalne służby do natychmiastowego działania. Jak się później okazało, cała sytuacja była fałszywym alarmem.
Można by przypuszczać, że pranki, znane także jako żarty internetowe, przestały być popularne. W erze YouTube, prawie dekadę temu, codziennie można było natrafić na dziesiątki filmów, gdzie autorzy tzw. pranksterzy „rozbawiali” niczego nieświadome osoby, wywołując u nich różnorodne reakcje emocjonalne. Najczęściej było to zaskoczenie, strach czy śmiech. Z reguły tego typu żarty nie wpływały negatywnie na społeczeństwo. W Polsce jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców takiego contentu był Sylwester Wardęga. To dzięki niemu polskie pranki stały się znane za granicą. Jego film „Mutant Giant Spider Dog”, opublikowany ponad 10 lat temu, zyskał na popularności i do tej pory zgromadził 184 miliony odsłon.
Pomimo tego, że Wardęga czy inni polscy youtuberzy, którzy zasłynęli dziesięć lat temu z nagrywania pranków, nie kontynuują już tego typu działalności, wciąż są osoby, które pragną zdobyć popularność na platformie YouTube za pomocą humorystycznego kontentu. Niestety, niektóre z nich przekraczają granice dobrego smaku i decydują się na żarty, które mogą wywołać poważne konsekwencje. Do takich osób można zaliczyć mieszkańców Zachodniego Pomorza, którzy swoim ostatnim działaniem wprowadzili w błąd lokalne służby.